- Kto powiedział, że nie mam? Nigdy w życiu nie spotkał podobnej kobiety. Stała przed nim drobna, bosa, w spranych do granic możliwości dżin¬sach i bawełnianej koszulce, bez śladu makijażu, a przecież imponująca w swoim zdecydowaniu, nieugiętości i sile. - Czy zechce pani zadysponować, co ma być na kolację? - spytała ją późnym rankiem pani Burchett. zaledwie tydzień temu, najprawdopodobniej zamordowany z zimną krwią. Rudy Harper ma cholerne problemy z odnalezieniem drania, który ma chętkę na posmakowanie krwi Hoyle'ów, a w tym samym czasie detektyw z tego samego wydziału stawia wszystkie swoje pieniądze, że to Chris jest winny zbrodni. A teraz jeszcze ty pojawiasz się i znikasz w swoim czerwonym kabriolecie, przypominając ludziom, że to nie pierwszy raz Chris jest zamieszany w czyjąś śmierć. Posyłasz ciśnienie krwi Huffa do stratostery, pomagasz przeciwnej stronie w sporze o pracę i jeszcze to. - Co, to? Nie podnosząc głowy, spojrzał na nią z ukosa. - Cholernie ciężko trzymać mi się od ciebie z daleka. - Spojrzał na jej prawą nogę, wyglądającą spod sukienki podciągniętej wysoko ponad kolano. - Nie wiem, co jest gorsze: trzymać się z daleka i móc o tobie jedynie marzyć, czy też być blisko, widzieć cię i nie móc poddać się impulsowi. Oderwał wzrok od jej uda i przeniósł na twarz, która wydawała mu się nieco bezpieczniejszym terytorium. Buntownicze spojrzenie pozbawiło go złudzeń. - Pani Foster została przekupiona zestawem kina domowego, który „sprawia radość" jej niepełnosprawnemu synowi - powiedziała sztywno. - Mężczyzna, z którym rozmawiałam, sprzedał duszę, aby wyciągnąć się z długu. Siadając prosto, Beck westchnął. - Wiesz to na pewno? Możesz to udowodnić? - Nie. - Czy jesteś przekonana, że ci dwoje należeli do grupy, która głosowała za uniewinnieniem Chrisa? - Nie. Popatrzył na nią z wyrzutem. - Na potrzeby rozmowy uznajmy, że wdowa z opóźnionym w rozwoju synem i człowiek, który otarł się o bankructwo, przyjęli łapówkę w zamian za oddanie głosu na uniewinnienie Chrisa. Poczułaś się lepiej, przypominając im o ich postępku? Spojrzała w bok i mruknęła cicho. - Nie. - Czy to, że zmusiłaś ich do spojrzenia sobie samym w oczy, posłużyło czemuś dobremu, budującemu? - Nie - ucięła. - Wiem, do czego zmierzasz. - Więc po co zawracałaś głowę tym ludziom? Skoro chcesz walczyć z Huffem i Chrisem, dlaczego nie skonfrontujesz się bezpośrednio z nimi? - Dlaczego ty tego nie robisz? - odgryzła się. - A może nie chcesz usłyszeć prawdy o procesie Chrisa? Pewnie wolałbyś nie wiedzieć, że Huff przekupił sędziów przysięgłych, by jego synkowi upiekło się morderstwo. Nie mam racji? - Jeśli Huff zapłacił sędziom, to może po to, żeby Chris nie odpowiedział za przestępstwo, którego nie popełnił - odrzekł podniesionym głosem. - Ta twoja wendeta... - To nie żadna wendeta. - Zatem o co ci chodzi? - O uczciwość. Oni nie mają jej za grosz. Miałam nadzieję, że może... - przerwała. - Co? Zaczerpnęła powietrza i burknęła: - Że może ty jej masz choć odrobinę. Dlatego właśnie przywiozłam cię tutaj. - Kiwnęła głową w pić! Spróbuj być najpierw przyjacielem dla samego siebie. Pomyślisz o tym? - Co więc powiedziałby mi Pilot? - spytał szybko. - Tak, spotkałem takiego dorosłego. Zaprzyjaźniliśmy się nawet. Opowiadałem ci już o nim. Był pierwszym - Już mi się stało - odrzekł spokojnie, wspinając się wyżej. Doug schował list do kieszeni. Opisano mu ją jako rozpieszczoną awanturnicę, humorzastą, zepsutą do szpiku kości, prawdziwe utrapienie. Wszystko to w jej przypadku było zapewne prawdą, tyle że Chris zapomniał powiedzieć, iż jego siostra jest kobietą ponętnie tajemniczą, ponieważ pod skorupą jej eleganckiego ubioru i chłodnej wyższości gotowała się skrywana pasja i zabójczy ładunek zmysłowości. Chris jako jej brat oczywiście tego nie spostrzegał, zwłaszcza seksualnych aspektów prawdziwej Sayre. Beck uważał, że ona liczyła na taką krótkowzroczność. Nie chciała, aby ktokolwiek przejrzał ją przez tę odpychającą manierę, której używała jak tarczy chroniącej przed całym światem. Ale jemu udało się ją przeniknąć, zobaczył jedynie cień tego, czym naprawdę byłaby Sayre, gdyby jej temperament doszedł wreszcie do głosu. Na samą myśl czuł łaskotanie w żołądku i z trudem ukrywał podniecenie. Wtedy, w fabryce, gdy chował pod kask jej niesforne rude kosmyki, widział, jak usta Sayre rozchylają się w zdumieniu na jego śmiałą uwagę o jej włosach. Wyobrażał sobie, jak delikatnie chwyta zębami jej nabrzmiałą dolną wargę. To na początek, bo jego fantazje wybiegały znacznie dalej. Pragnął zagłębić się w ten strumień skrywanej zmysłowości. Gdyby nie to, jego życie byłoby w tej chwili znacznie prostsze. Przyspieszył, zdążając w kierunku szpitala. Sayre nie zwracała na niego uwagi, co go niezwykle irytowało. Wolałby znieść najgorsze obelgi z jej strony niż tę obojętność, traktowała go jak powietrze. - Wygodnie ci? Spojrzała na niego z ukosa. - Słucham? - Klimatyzacja. Nie za gorąco? - Nie, wszystko w porządku. - Na siedzeniu jest pewnie trochę sierści Frita. Może przyczepić ci się do ubrania. Przepraszam. On tak lubi jeździć... - Skoro atak serca był tak poważny, że Huff zapragnął zobaczyć się przed śmiercią ze swoimi dziećmi, dlaczego nie przewieziono go helikopterem do Nowego Orleanu, na oddział kardiochirurgii? Beck nie przejął się tym, że mu przerwała. Przynajmniej zaczęła się do niego odzywać. - Przypuszczam, że mogą to zrobić, kiedy tylko ocenią rozległość ataku. - Czy wcześniej wykazywał objawy choroby serca? - Ma wysokie ciśnienie. Powinien brać leki, ale nie chce ze względu na skutki uboczne. Poza tym dużo pali. Czasem wydaje mi się, że robi to z czystego buntu, ponieważ wszyscy go przed tym przestrzegają. Jedyne ćwiczenie, jakie wykonuje, to bujanie się na ulubionym fotelu. Kawę z mlekiem przyrządza sobie pół na pół. Zagroził Selmie, że ją wyrzuci z pracy, jeżeli jeszcze raz spróbuje mu podać boczek z indyka, zamiast prawdziwego wieprzowego. Zapewne sam się prosił o atak serca albo zawał. - Sądzisz, że przyczyniła się do tego śmierć Danny'ego? - Bez wątpienia. Strata syna, zwłaszcza w takich okolicznościach, i te wszystkie reperkusje to ogromny stres. - Jakie reperkusje? - Jesteśmy na miejscu. Zaparkował przed szpitalem i wyskoczył z półciężarówki, zanim ponownie zdołała go zapytać o okoliczności towarzyszące śmierci Danny'ego. Czy musiał jej tłumaczyć, że tak naprawdę Huff dostał ataku serca w niecałą godzinę po tym, jak Chris opowiedział mu w skrócie o - Dziwisz się? Przecież dzięki temu została księżną. George'owi brakło odwagi albo był za głupi, żeby podjąć decyzję, dlatego sam się tym zająłem. Chris skinął sztywno głową. - Jestem pewien, że działałeś w moim imieniu. - Tylko dlatego, że ty musiałeś być tutaj, przy Huffie. Upewniłem się, że George i wszyscy pozostali zrozumieli, że podejmuję decyzję w porozumieniu z tobą. - Beck spojrzał na zegarek. - Nie pokazywałem się tam zbyt długo. Morale sięgnęło dna. Powinniśmy teraz pojawiać się w fabryce jak najczęściej. Za twoim pozwoleniem wystosuję kurendę, w której kierownictwo wyrazi swój szczery żal z powodu tego, co stało się z Billym. - Dorzuć też coś o szczególnej opiece, jaką otoczyliśmy jego rodzinę - dodał Huff. - Oczywiście - uśmiechnął się ponuro Beck. - Nie mogło się to zdarzyć w gorszym momencie. Tak szybko po śmierci Danny'ego. Mam nadzieję, że złe wiadomości nie pogorszą twojego stanu. Jak się czujesz? - Jeszcze tylko dzień i będę mógł wrócić do domu. To tylko środki ostrożności, moim zdaniem, zupełnie niepotrzebne. Doktor Caroe mówi, że jestem zdrowy jak rydz. Te jego cholerne badania! Kłuli mnie, szarpali, przypinali do różnych maszyn, upuścili mi kwartę krwi, musiałem nasikać do kubeczka tyle razy, że straciłem rachubę, a wszystko po to, by się dowiedzieć, że moje serce jest prawie w nienaruszonym stanie. - Wyglądasz na zawiedzionego, Huff - roześmiał się Chris. - Wręcz przeciwnie. Chcę żyć wiecznie - odparł stary i spojrzał na Becka. - Wiem, jak trudno ci było przyjść tu i zdać raport ze wszystkiego, ale przekazywanie mi złych wieści należy do twoich obowiązków. Nie wiń się za to. Zamyślony Beck pokiwał głową. Widząc to, Huff zapytał: - Jeszcze jakiś problem? - Gdybym stracił ramię - zaczął Beck powoli - a co za tym idzie, środki do życia, nie jestem pewien, czy dałbym się ugłaskać kilkoma cackami i nową warstwą farby w domu. Nadal uważam, że powinniśmy się przygotować na najgorsze. Gdy Beck opuścił szpital, Chris przysiadł na łóżku ojca. - Znasz Becka. Wiesz, jakim jest pesymistą. Nie pozwól, żeby jego złe proroctwa zanadto cię zdenerwowały. - Beck traktuje swoją pracę poważnie. Pilnuje naszych interesów. - Huff dźgnął Chrisa palcem w nogę. - I twojego dziedzictwa, synu. Nie zapominaj o tym. - Dobrze już, dobrze. Facet jest prawdziwą perłą. Tylko spokojnie, żeby nie skoczyło ci ciśnienie. - Nigdy przedtem nie byłeś tak drażliwy, jeśli chodziło o Becka. Co jest grane? - Od kiedy to Beck ma upoważnienia do zatrzymywania wadliwej maszyny? - Wolałbyś, żeby najpierw oderwała komuś rękę? - Jasne, że nie. - Zatem Beck postąpił słusznie, prawda? - Nie powiedziałem, że nie miał racji. Sam przecież zasugerowałem podobne rozwiązanie. Po prostu... Och, do diabła, możemy o tym nie rozmawiać? To chyba stres. Ostatnio wszyscy mamy wiele kłopotów. - Skoro już mowa o kłopotach, to czy są jakieś nowe wieści z biura szeryfa? - Ani słowa. - Tak myślałem. - Huff machnął niedbale ręką. - Rudy powinien wysłać detektywa Scotta, by zapędzał krowy do zagród, albo coś w tym stylu, zamiast pozwalać mu przyczepiać się do tak nieistotnych szczegółów, jak pudełko zapałek. Jakieś wiadomości z Meksyku? - Oczywiste jest to, że mnie pan z kimś pomylił. Owszem, mam siostrę, ale kiedy cztery lata temu ostatni raz widziałam Larę, jechała z jakimś milionerem na Lazu¬rowe Wybrzeże i z całą pewnością nie zamierzała rodzić dzieci. Za nic nie chciałaby stracić figury. Siostrę mam, sio¬strzeńców mieć nie będę. A teraz, jeśli nie ma pan nic prze¬ciwko temu, wrócę do swojej pracy. - Sięgnęła po wiertarkę. - Pięć miliardów osiemnaście milionów dziewięćset sześćdziesiąt siedem tysięcy osiemset dwadzieścia cztery plus
paniki, zawroty głowy, ataki lęku były uzasadnioną reakcją na zagrożenie Późno w nocy zakrył uszy rękami, ale potem musiał je odsłonić i przycisnąć dłoń do ust, żeby jako pierwsza wpadła na trop zbrodniczej działalności męża i powoli zaczęła gromadzić wiedzieć. do których mówi się Bethie? 27 Rainie poderwała się z łóżka. - Rany! Przecież to jakiś psychopata, facet ze stalowymi jajami! panicznie bać, wyciągam broń na ludzi z obsługi hotelowej i nie dowierzam Becky znowu przytaknęła. Rainie nie wiedziała o nim zbyt wiele. Trochę rozpytywała wśród rodziców. Wszyscy Rainie nic nie odpowiedziała. Nie znajdowała słów, żeby go pocieszyć. - Być może. Chociaż może to jakiś student, który dla zabawy włamał pistolet, odbezpiecz go i biegnij jak wszyscy diabli! Na pewno ci się uda! tylko formalnością.
©2019 to-wypowiedz.szczecin.pl - Split Template by One Page Love